Treblinka: z parkanu do muzeum
Region
Czw. 03.08.2023 18:20:02
03
sie 2023
sie 2023
Zbiory muzeów mogą się czasem wzbogacić o cenne eksponaty dzięki prywatnemu darczyńcy. Nie jest to wcale takie rzadkie, ale tutaj zarówno muzeum, jak i przekazana pamiątka są cokolwiek nietypowe. Chodzi bowiem o fragment ogrodzenia obozu w Treblince.
Dawny obóz zagłady w Treblince to miejsce, w którym trzeba wysilić wyobraźnię. W przeciwieństwie do innych obozów jak np. Auschwitz, Stuthof, czy Majdanek, tutaj po niemieckiej fabryce śmierci nie zostało prawie nic. Tam są baraki, krematoria, mogiły, ogrodzenia z drutu kolczastego, a tutaj tylko kawał lasu i kilka symbolicznych betonowych upamiętnień: tor, rampa i pomnik. Niemcy dokładnie pozacierali ślady zbrodni, dlatego oprócz fotografii i dokumentów materialne pamiątki pochodzą głównie z prac archeologicznych.Tymczasem na niedawnej 80. rocznicy buntu więźniów Muzeum Treblinka zademonstrowało nowe eksponaty: potężne, ważące kilkaset kilogramów kozły z grubych stalowych kątowników. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, chroniły one kiedyś komendanturę obozu przed atakiem z zewnątrz. Przekazała je pani Katarzyna Kozłowska, która kilka lat temu zamieszkała w jednej z pobliskich miejscowości i dowiedziała się od sąsiadów, że elementy ogrodzenia jej posesji mogą pochodzić właśnie z terenu dawnego obozu zagłady.
– Była to wiadomość, po której nie mogłam spać. Skontaktowałam się z muzeum. Ilekroć bowiem wchodziłam na teren obozu, uderzała mnie ta nieukształtowana, otwarta przestrzeń i to, że nie ma tu prawie żadnych artefaktów, że brakuje eksponatów. Owszem, muzeum ma świetną makietę, organizuje ciekawe wystawy, ale poza symbolicznym torem, rampą i nagrobkami nie ma tu prawie nic. Przywrócone tu stalowe elementy ogrodzenia może pomogą wzmocnić pamięć, podziałają zwiedzającym na wyobraźnię. Istnieje zresztą możliwość, że pod koniec istnienia obozu mogły stanowić część rusztów do palenia zwłok, ale to będzie wymagało dalszych ekspertyz.
Sebastian Różycki, współpracujący od lat z Muzeum Treblinka naukowiec z Politechniki Warszawskiej, był jednym z ekspertów, z którym konsultowano nowy nabytek. – Na zdjęciach wykonanych w czasie, kiedy obóz zagłady funkcjonował, widać dwa fragmenty ogrodzone takimi właśnie kozłami. To, że odnalazły się w bliskiej okolicy, dodatkowo przemawia za ich autentycznością, choć stuprocentowej pewności nie mamy. Są dość mocno skorodowane, bo jako słupki ogrodzeniowe były częściowo wkopane w ziemię. Odtworzyliśmy ich wiązania na podstawie wspomnianych kilku zachowanych zdjęć.
Podczas przeprowadzonych niedawno wykopalisk, w trakcie których zidentyfikowano fundamenty i wydobyto resztki konstrukcji komór gazowych, odnaleziono jeszcze jeden przedmiot. Bardzo ciekawy, choć przyprawiający o dreszcz. To zwykła końcówka prysznica, sama w sobie niewinna, ale z historycznych przekazów wiadomo, że pędzonym do komór ludziom wmawiano, że idą do łaźni. – Ten element nie był wykorzystywany do wtłaczania spalin, ale stanowił prawdopodobnie część takiego właśnie mylącego ofiary wyposażenia wnętrza. Dlatego uważamy go za ważne odkrycie – mówi Sebastian Różycki.
Co do samych komór, to poznanie ich dokładnego położenia i materiałów użytych do budowy daje możliwość ich ewentualnej rekonstrukcji. Czy warto i należy ją robić – to jest już kwestia dyskusyjna i muszą ją rozstrzygnąć zawodowi historycy. Na pewno wydobyte podczas wykopalisk szczątki trafią po przebadaniu na ekspozycję, uzupełniając posiadany przez muzeum materiał ilustracyjny.
0 komentarze